Historie osób, które ukończyły kurs
Co powiedziały inne uczestniczki
„Obok odkrycia wiary w Boga, spotkania “Powrót i odnowa” były najbardziej znaczącym i przemieniającym doświadczeniem w moim życiu”.
C, 42 lata
„Na kursie czułam się bardzo bezpiecznie, mogłam się otworzyć i stanąć w prawdzie w dziedzinie, która była dla mnie bardzo trudna. Tutaj czułam się na tyle bezpiecznie, by powrócić do tematu aborcji. Atmosfera i sposób prowadzenia spotkań pomogły mi skutecznie poradzić sobie z konsekwencjami w moim życiu. Panie prowadzące były odpowiednio do tego przygotowane, a niektóre z nich miały podobne doświadczenia”.
E, 38 lat
„Rozpaczliwie chciałam opowiedzieć o tym, co zrobiłam i przez co przeszłam, a co najważniejsze chciałam to zrobić w środowisku osób wierzących. W bezpiecznej, dyskretnej atmosferze i w kontekście modlitwy zmierzyłam się z tym, co tak długo próbowałam wymazać ze swojego życia. Mogłam sobie wybaczyć i przyjąć przebaczenie od Boga. Naprawdę odczułam miłość Boga do mnie i teraz wiem, że nigdy nie karał mnie za to, co zrobiłam i sama muszę przestać siebie karać. Ciężar spadł mi z serca. Mam nową radość życia!
S, 23 lata
Dokonałam aborcji, gdy miałam 21 lat, było to 29 maja.
Zaszłam w ciążę z chłopcem, z którym chodziłam 4 lata, planowaliśmy ślub. Skończyłam właśnie technikum, a on szedł na studia. Ciąża stała się przeszkodą na starcie życia… Zaproponował jej przerwanie, a ja przystałam na to. W tym czasie zabiegi przerwania ciąży były bardzo powszechne.
Z tym chłopakiem później zerwałam i do ślubu nie doszło.
Po kilku latach znowu zaszłam w ciążę z innym mężczyzną. I znów dokonałam aborcji. Tym razem nie był to zabieg, ale zastrzyki zapisane przez ginekologa, które zakończyły moją ciążę.
Ani w jednym, ani w drugim przypadku początkowo nie czułam skruchy ani żalu. Wcale nie myślałam o tym, że nie pozwoliłam żyć własnym dzieciom. Wymazałam to wszystko z mojej pamięci i wyrzuciłam z serca… Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale tak nie było.
Nie mogłam spokojnie patrzeć na małe dzieci w wózkach, w ogóle nie zbliżałam się do nich. Nie wyobrażałam sobie nawet, by móc wziąć jakieś dziecko na ręce. Nie byłam w stanie słuchać w radio lub telewizji audycji dotykających tematu aborcji.
Od dziecka żyłam bez Boga. Nie chodziłam do kościoła, nie przystępowałam do sakramentów, to był świat poza mną. Mój ojciec był komunistą, ateistą i jego poglądy kształtowały życie naszej rodziny. Cała rodzina była niewierząca.
A jednak moje sumienie ogarniał coraz większy niepokój. Żyłam w lęku i przygnębieniu. Zapadłam w depresję, ciągle płakałam. Leczyłam się u psychiatry. Szukałam spokoju, pocieszenia, ale nigdzie go nie znajdowałam. Zaczęłam nawet wstępować do kościoła…
Pani psycholog, u której także szukałam pomocy, poradziła mi pójść do wspólnoty przy kościele. Powiedziała mi, że to dobre miejsce, gdzie mogę znaleźć uzdrowienie. Rozpoczęła się moja droga z Bogiem, otworzyłam swoje serce dla Jezusa.
Wiosną 2017 roku dowiedziałam się o kursie Powrót i Odnowa, przeznaczonym dla kobiet, które tak jak ja cierpią z powodu dokonania aborcji. Zapisałam się z nadzieją, że Bóg będzie działał we mnie, że mnie uleczy wreszcie z mojego trwającego tyle lat bólu.
Program Kursu pozwolił mi przeżyć głęboką skruchę, a także przeboleć żałobę po stracie moich dzieci – to stało się kluczem do mojego uzdrowienia.
Drugim kluczem do uzdrowienia było objawienie mi przez Boga Ojca miłości moich dzieci do mnie. Uświadomiłam sobie i uwierzyłam, że one żyją z Bogiem w niebie. Są święte, szczęśliwe i kochają mnie, nie chcą, żebym cierpiała… Wstawiają się do Boga za mną.
W trakcie kursu był kulminacyjny dzień, bardzo ważny dla mojego życia, kiedy wreszcie przebaczyłam samej sobie. Przyjęłam przebaczenie od Boga i od moich dzieci. Spowiedź była doświadczeniem Bożego pokoju, miłosierdzia, ukojenia.
Kurs Powrót i Odnowa pozwolił mi zakończyć wieloletnie cierpienie. Nie odczuwam już bólu w sercu. Jestem spokojna i szczęśliwa.
Życzę każdej kobiecie zranionej aborcją, by trafiła na ten kurs i doświadczyła uzdrowienia. By Bóg przywrócił jej radość życia, tak, jak uczynił to dla mnie.
(imię zmienione)To było przerażające. Bałam się skonfrontować z moimi uczuciami. W głowie miałam wielki bałagan. Pamiętam, jak napisałam maila do Joanne, która prowadziła kurs. Tłumaczyłam jej, że nie wiem, czy jestem w stanie przez to przejść. Chciałam uciekać, nie zamierzałam przychodzić na spotkanie.
Joanne odpowiedziała mi w bardzo miły i uspokajający sposób. Była bardzo ciepła, opiekuńcza i delikatna. Postanowiłam pójść na jeden wieczór i zobaczyć jak to się dalej potoczy.
Wszystkie panie, które pomagały w prowadzeniu kursu były bardzo ciepłe i kochające. Dzięki ich wsparciu czułyśmy się bezpiecznie. Miejsce było bardzo spokojne i dyskretne.
Nigdy wcześniej nie czułam się tak bezpieczna emocjonalnie i otoczona opieką. Mogłam tam wyrazić siebie.
Nie było to łatwe, ponieważ miałam w sobie wiele bólu. Odkopałam sprawy, o których zapomniałam.Każdego wieczoru jadłyśmy niesamowitą kolację, słuchałyśmy przygotowanych treści, spędzałyśmy przerwy przy herbacie i cieście, a potem otwierałyśmy się i rozmawiałyśmy o naszych uczuciach i doświadczeniach. Wśród płaczu i śmiechu wywołanego przez te wszystkie emocje, które w sobie miałam powoli uwalniałam się od bólu. Czułam się kochana i silniejsza.
Była to dla mnie piękna, inspirująca, odkrywcza i oczyszczająca podróż przez moje problemy. Przebyłam ją z niesamowitymi kobietami. Byłam bardzo dumna z siebie i z tego, co osiągnęłam.
Za każdym razem, gdy wchodziłam do pokoju, czułam że Bóg dotyka mnie uspokajająco i z miłością. Tak, jakbym co tydzień była przytulana przez bezwarunkową miłość. Nie było osądu, nie było krytycznych słów i nie było potępienia.
Kiedy zbliżałyśmy się do końca kursu, ja nie chciałam tego kończyć. To było świetne i według mnie każda kobieta, która przeszła aborcję powinna pomyśleć o kursie, kiedy już będzie na to gotowa.
To naprawdę cię uwolni.
Becky (25 lat)
“Czuję, że część mnie umarła po aborcji.”
Poddałam się aborcji mając 20 lat. Szesnaście lat później okazało się, że nadal cierpię z powodu jej konsekwencji.
Trzymałam to w tajemnicy przez wiele lat. Tłumiłam swoje emocje i żyłam odczuwając ogromny ból emocjonalny, który doprowadził do choroby fizycznej.
Ktoś przyprowadził mnie na kurs Powrót i odnowa w Holy Trinity Brompton w Londynie, ale nie sądziłam, że tego potrzebuję. Byłam przekonana, że już okazałam skruchę i otrzymałam Boże przebaczenie, a mój ból jest nieuleczalną konsekwencją wyboru, którego dokonałam. Myślałam, że po prostu będę musiała z tym funkcjonować. Żyłam w bólu już tak długo, że stał się on moją tożsamością.
Ostatecznie zdecydowałam się wypróbować kurs i zarejestrowałem się w dniu jego rozpoczęcia. To była jedna z najlepszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjęłam. Odkryłam, że nie jestem sama i że wiele kobiet po aborcji przechodzi przez bardzo podobne doświadczenia. Odkryłam też, że to, przez co przechodziłam, ma swoją nazwę. Cierpiałam na „stres po-aborcyjny”.
Podczas kursu zachęcano nas do nazywania naszych emocji i stawienia im czoła. Liderki były bardzo pomocne, cierpliwe i wyrozumiałe. Tworzyły przyjazną i prawdziwie opiekuńczą atmosferę.
Postanowiłam dać z siebie wszystko, ponieważ nie miałam nic więcej do stracenia. Pilnie przestrzegałam wszystkich instrukcji, odrabiałam prace domowe oraz spisywałam i rozważałam polecane wersety biblijne.
Podczas kursu pozwoliłam, aby moje stłumione w środku emocje wypłynęły na powierzchnię. Odkryłam, że aby sobie z nimi poradzić, muszę zidentyfikować każdą z nich. Otwarła się stara rana; czasami było to bardzo bolesne, ale w mojej najciemniejszej godzinie wołałam do Jezusa, a On odpowiedział mi. Miałam serię mocnych osobistych momentów objawienia tego, co Jezus zrobił, kim jest i kim ja jestem w Nim.
Poznałam Go bliżej – zrozumiałam Jego sposób patrzenia na mnie
Doszłam do głębokiego poznania Jezusa. Zrozumiałam jakie jest Jego serce wobec mnie.Nauczyłam się swojej wartości i zobaczyłam kim mam się stać wg Jego zamysłu. Umożliwiło mi to poradzenie sobie z moim największym problemem – z kwestią wybaczenia sobie.
Teraz przebaczyłam sobie i nauczyłam się przebywać w Nim i Jego obecności. Zostałam uwolniona i uzdrowiona z bólu.
“Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana.” (Łk 4,18-19)
Wierzę, że kompletna odnowa jest możliwa i że Bóg pragnie, aby Jego kościół został uwolniony i aby odnowiony kroczył w Jego obecności. Przez poznanie kim mamy się stać wg Jego zamysłu, możemy wykonać pracę, którą nam przygotował od początku czasów.